słowo na temat...

IMPRESJE FOTOGRAFICZNE JERZEGO KRYSZAKA

Wystawa fotografii Jerzego Kryszaka należy do tych wyjątkowych wydarzeń, które nieoczekiwanie zaskakują nas tematem, formą i treścią przekazu, i kierują naszą uwagę ku niezwykłej scenerii z jej głównymi bohaterami, owadami. Jerzy Kryszak, aktor, człowiek sceny, od kilku lat z pasją oddaje się fotografii przyrody. W swych pra- cach utrwala świat życia owadów, jednych z najmniejszych stworzeń na naszym globie. Od pierwszej wystawy artysty, podczas IX Międzynarodowego Festiwalu Przyrody w Toruniu pt. Sztuka natury 2016, minęło już cztery lata. W tym czasie powstało wiele kolejnych, nowych zdjęć. Obecna wystawa, w Muzeum Ziemi w Warszawie, prezentuje 50 prac wybranych spośród kilkuset innych, przewidzianych do obejrzenia w trakcie kolejnych ekspozycji. Odkąd techniczne możliwości współczesnych aparatów fotograficznych pozwoliły doświadczać przy- jemności wykonywania makrofotografii, zdjęcia owadów stały się szczególnie ulubionym tematem wśród fotografików przyrody. Kuszące stały się dla nich, z jednej strony, badania możliwości skali makro, a z drugiej, nie mniej ważnej, metody rejestrowania powiększonych ze szczegółami wizerunków fotografowanych owadów. Oba powody, dla których wielu fotografików wybrało ten trudny proces rejestrowania owada migawką aparatu, są niezwykle fascynujące tak dla wykonawcy jak i dla odbiorcy. Ten ostatni, odbiorca, zazwyczaj nie zauważa niezwykłych w swym wyglądzie maleńkich stworzeń i ich funkcjonującego tuż obok nas życia. Stąd zdjęcia makro wydają się nam niemal magiczne, bo przeobrażają znane formy i kształty w niezwykle barwne i nieznane nam dotąd krajobrazy. Odkrywają również skomplikowaną, fantazyjną budowę fotografowanych owadów, bliską wyobrażeniom o postaciach z innej planety. W ciągu ostatnich 20 lat, wyłoniła się spora grupa pasjonatów i czołówka doświadczonych fotografów, którzy na drodze indywidualnych doświadczeń, uczynili z fotografii makro jedną z najważniejszych dziedzin współczesnej fotografii przyrodniczej. W tym kontekście, wystawa Jerzego Kryszaka ma bardzo ważne znaczenie, ponieważ twórczość artysty na tym tle, znacznie się wyróżnia i posiada całkowicie odmi- enne, indywidualne podejście do tematu. Artystyczna wrażliwość Kryszaka, umożliwiła mu dostrzeżenie w tym pozornie chaotycznym świecie wartości plastycznych. Zaś jego aktorska wyobraźnia przetworzyła je i wykreowała spektakl, który całkow- icie zmienił nasze spojrzenie na tę pozornie ‘małą’ rzeczywistość. Fotografie artysty najmocniej oddziałują na nasze emocje gdy są zgrupowane po dwie lub trzy. Wnikamy wówczas w magiczne pejzaże budowane plamami barw, dajemy się ponieść surrealistycznej aurze fascynującej scenografii rozmytych przestrzeni. Główni bohaterowie tych niezwykłych scen, występują w nich nieświadomi swego znaczenia. Przypadek rządzi w świecie owadów, kadry wybiera artysta. Światło, w delikatnych kontrastach, zalewa mgłą półprzeźroczyste tiulowe skrzydła, blaskiem pozłaca żółte odcienie liści. Czy to jeszcze zwiędła roślina, czy może złota brosza secesji Rene Lalique’a? Niewątpliwie aktorskie wykształcenie i bliski autorowi obszar teatru i sceny spowodowały, że oto w tytule wystawy mamy Scenę (?) na dole, z żartobliwie dodanym czyli na czworakach. Inaczej nie da się podpatrzeć pełnego ruchu i zawiłości życia w poszyciu, o którym z takim znawstwem i w poetyckiej formie napisał we wstępie do katalogu wystawy autor zdjęć. Przyjrzyjmy się z uwagą poszczególnym pracom, spróbujmy odkrywać je zgodnie z koncepcją artysty, bo każda z fotografii prezentuje niezwykle spójną kompozycję koloru i faktury tła, które otaczają centralną postać. Jedno zdjęcie, to jeden owad, czasami, ale rzadko, dwa. Kompozycja zwykle ma głęboką, różnobar- wną, lekko rozmytą perspektywę. Ta zaś, poprzecinana jest zawiłymi kreskami zwiędniętych liści. Niezwykle malownicze perforowane blaszki zwiędłych liści, niczym misterna jubilerska koronka, otaczają owada – klejnot tej sceny. Patrzmy dalej, uważnie śledząc ruch i dynamikę życia maleńkich stworzeń, inteligentnie uchwyconych okiem obiektywu. Ten świat zatrzymany w kadrze żyje, jest pełen energii, a niekiedy przygaszony, a może zatroskany własnymi sprawami? Mimowolne spojrzenia wprost do obiektywu bohaterów tych niezwykłych scen, zdają się wyrażać uczucia. Piękno i gracja tych kruchych postaci, zachwycają nas tym bardziej im więcej dostrzegamy szczegółów misternej budowy ciała, a szczególnie głowy i oczu. Niewątpliwie to, co interesuje artystę w fotografowaniu owadów, skupia się w wyrazie ‘psychologicznym’ postaci i uważnym (świadomym?) spojrzeniu modela. Wiele zdjęć to genialna antropomorfizacja tak trudna do uchwycenia, wymagająca niezwykłej cierpliwości i długiego czasu obserwacji. Umiejętność dostrzeżenia najdrobniejszych fragmentów świata przyrody, skutkuje serią niesamow- itych ujęć, przepięknych, intensywnie nasyconych barwami czerwieni, fioletu i żółcieni. Maleńkie owady, w kontrastowych ubarwieniach ciał seledynowych zieleni, połyskują w srebrzystym świetle dnia, przenikają się wzajemnie w żółcieniach, ostatecznie rozmywając się w zamglonej powierzchni tła. Na koniec, w fotografii Jerzego Kryszaka dostrzeżemy głębokie przesłanie artysty, dla którego natura ma najważniejsze znaczenie. Jeśli więc możemy cokolwiek zrobić, to zróbmy to dla przyrody.

                                                                                                         Henryka Milczanowska kurator wystawy

... W sztuce Tadeusza Różewicza pisarz Laurenty bawi się na podłodze kolejką elektryczną. Jest zły, bo kolejka się psuje. Z przykrością przyjmuje wizytę umówionej wcześniej Dziewczyny, piszącej dysertację naukową na temat jego twórczości. Gdy Dziewczyna wchodzi do pokoju, pisarz wita ją na czworakach. Zachowuje się jak pies obwąchujący nowego gościa. Dziewczyna stara się niczemu nie dziwić. Zadaje przy- gotowane pytania, z zachwytem ogląda wszystko w pokoju, nieustannie komplementuje mistrza. W trakcie rozmowy Dziewczyna także opada „na cztery łapki” i dopiero wówczas nawiązuje z pisarzem bliższy kontakt. Dlaczego o tym mówię, cytując fragment opisu sztuki „Na czworakach” (Encyklopedia Teatru Polskiego)? Dlatego, że uważam to, co robi Jerzy Kryszak, za pewien rodzaj teatru. Autor dobiera sobie aktorów, których potem reżyseruje, prowadzi, nie tracąc przy tym wrażenia zdjęć uchwyconych „w locie”. Siłą jego zdjęć jest właśnie ta świadomość, że musi trafić na moment, gest czy spojrzenie swoich „aktorów”. Że musi być na czworakach by nawiązać z nimi bliższy kontakt. I właśnie ten bliski kontakt jest widoczny w tych pięknych zdjęciach. Z Jerzym znamy się o dawna i wiem, jak osobiste są to relacje, gdy opisując mi niektóre zdjęcia nie mówi „mrówka”, tylko „ta mała wariatka”. Albo „kocham tego gościa” ...to o pająku:). On prawie nadaje im imiona. Myślę też, że będąc na czworakach jest bardziej wiarygodny. Gdy leży godzinami w trawie, czekając na odpowiedni moment, wnika w ten świat. Dodatkowym atutem jest właśnie ta reżyseria i kolorystyka. Kryszak często „buduje” scenografię dla swoich zdjęć, dobierając kolorystykę tła przy pomocy żółtego liścia czy kępy mchu. To jest świadome dzia- łanie, dające momentami bardzo malarskie efekty. Widziałem wiele zdjęć przyrody i owadów, ale zdjęcia Jurka mają w sobie tę magię teatru, którą on będąc aktorem świetnie wyczuwa. I przez to są tak bardzo osobiste. Na zakończenie przytoczę jeszcze jeden fragment z Różewicza... Otóż, Laurenty stwierdza, że „dzieło sztuki jest kącikiem natury widzianym przez temperament autora”. Znacie Państwo sceniczny temperament Jerzego Kryszaka... a teraz popatrzcie na zdjęcia :) :) :) 

                                                                                                                                                Andrzej Pągowski

... Kiedy, parę lat temu, podczas pewnej kulturalnej gali, poznałem Jerzego, nie wiedziałem kompletnie z Kim mam do czynienia. To znaczy zdawało mi się, że wiem! Ale nie chodzi mi o to, że Jego charakterystyczną postać kojarzy przecież każdy z nas. Dopiero gdy następuje wymiana myśli, spostrzeżeń, emocji, dopiero stając twarzą w twarz, widzimy Kogoś, kogo najlepiej opisuje... zachwyt Światem. Zachwyt Pięknem. Wielkie serce. I ból tego serca, skoro Świat nie potrafi być dobry. W jednym deptane są wartości, a w innym przytłacza bezwzględna nieuchronność przemijania. Refleksja i mokre oczy. Bunt. Znowu poszukiwanie. I kolejny zachwyt. Jerzy wciąż podróżuje w poszukiwaniu Piękna. Niespodziewanie okazuje się, że wcale nie trzeba prze- mierzać setek kilometrów. Wystarczy, w przybliżeniu, metr siedemdziesiąt pięć. Czasem mniej. Odległość, jaka dzieli oko od celu ukrytego między źdźbłami trawy. Natura ma pewną cechę, która w zasadniczy sposób odróżnia Ją od świata tworzonego ręką ludzką. Bo każdy wyprodukowany przez nas przedmiot, im bliżej oglądany, tym więcej zdradza niedoskonałości i wad. A gdy wnikamy coraz głębiej do Świata Przyrody – jest odwrotnie. Ze zdumieniem odkrywamy kunszt i precyzję, a im bardziej się zbliżamytym większy podziw i zaskoczenie. Projekt doskonały, mistrzowskie wykonanie. Słowa Jerzego, tak trafnie ujmujące istotę rzeczy, same cisną się na usta, niczym cytaty Wieszcza. Napisany przez Niego list ma się ochotę oprawić w ramki i powiesić nad łóżkiem. Teraz to samo można zrobić z Jego obrazami. Smak, wyczucie, elegancja. Szyk. Od tej pory wszystkie napotkane owady stają się aktorami, mającymi swoje dusze! Jednocześnie pozostawiając Autora w pokornym zrozumieniu roli, w jakiej się znajduje. Naturalnie i prawdziwie, niczego nie udając. Jerzy rozmawia z Nimi i obserwuje, poszukując wyższego poziomu odniesienia. Z wrodzoną sobie swadą i polotem opisuje ich charaktery. I znowu zachwyt. Ile jeszcze talentów posiadasz, o ilu nie wiesz... Jerzy... Jestem wdzięczny, że nasze drogi się skrzyżowały. Jestem wdzięczny, że Cię znam. Ja, skromny fotograf Przyrody, którego chwilami wyciągasz z ukrycia.

                                                                                                                                              Miłosz Kowalewski